Babcie na bezdrożach
Jakiś czas temu postanowiłem wybrać się na małą przejążdżkę. W zasadzie to wracałem do domu. Tym razm chciałem jednak pojechać drogą, której nie ma. :) Chodzi oczywiście o drogę pozbawioną asfaltu. Będąc dzieckiem czasami nawet tamtendy przechodziłem. Zwyczajna polna dróżka, dokołoa zielono, busz, krzaki...
Jechałem powoli, aż nagle ku moim oczom pojawiła się pewna postać z małym pieskiem. Była to starsza pani, która postanowiła przejść się na spacer ze swoim czworonożnym przyjacielem. Jechałem bardzo powoli, gdyz nie chciałem tej pani przestraszyć. Nagle poczułem, że owa pani nie ma zamiaru zejść na bok. Niemniej jednak jechałem dalej - bardzo powoli i grzecznie.
W Pewnym momencie kobieta zeszła na bok, ale widząc po jej twarzy coś jej wyraźnie nie pasowało. Zupełnie tak, jakby zejść nie chciała, ale ktoś ją do tego zmusił. Gdy już mijałem tę panią, usłyszałem coś, co mnie zaszokowało:
- "To nie jest droga dla samochodów!" - wykrzyknęła zdenerowana właścicielka pieska wielkości przyciętego o połowę gumowego kalosza.
Trochę się zdenerwowałem i otworzywszy szybę energicznie spytałem, dla kogo niby ta droga jest?
Rozgniewana kobieta rzuciła na mnie spojrzenie leśnego zabójcy, któremu nie udało się dopaść swojej ofiary. Na szczęście nic nie odpowiedziała - może zabrakło jej jakichkolwiek argumentów. Minę, którą zrobiła widizałem we wstecznym lusterku i chyba zapamiętam ją do końca życia. Jestem pewien, że owa nieszczęsna kobieta jeszcze długo wyklinała jaka ta młodzież jest niedobra...
O co właściwie chodzi?
Kompletnie nie rozumiem zachowania tej pani. Jechałem spokojnie, cierpliwie poczekałem, aż zejdzie z drogi. Fak faktem - dookoła pełno dróg, którymi mógłbym sobie pojechać. Tym razem wybrałem tę polną dróżkę. Byłem po prostu ciekawy jak to teraz wygląda.
Przecież nie wjechałem nikomu do ogródka, nie wjechałem do parku - po prostu skończył się asfalt - zaczęła się droga gruntowa, z koleinami wyrobionymi przez traktory i inne offroad-y. Nie prowokowałem zaczepek, a mimo wszystko ktoś zwrócił mi uwagę, niewątpliwie niesłuszną.
Ciekawy jestem czy ta sama pani informuje wszystkich motocyklistów i rowerzystów, że ta droga nie jest dla nich? Może ta pani uznała, że świat należy do niej i ma zawsze rację? Nie wiem. Myślę, że ona sama tego nie wie.
Dlaczego o tym wspominam?
Otóż takich sytuacji jest znacznie więcej niż nam się wydaje - zmieniają się jedynie okoliczności. Często ktoś coś krzyczy, bo "ma większa rację", bo jak ktoś ma samochód - to bydle, złodziej (naprawdę niektóre osoby tak uważają).
Czy powinniśmy się tym w ogóle przejmować? Chyba nie, przynajmniej niezawsze. Czasami ktoś fakycznie może zwrócić uwagę na jakąś szczególną rzecz, ale często ktoś po prostu chce pokazać, że jego zdanie też się liczy! Niestety taką mamy polską rzeczywistość - niektórzy muszą coś powiedzieć - nie mogą przejść przecież obojętnie...
Musimy umieć rozróżnić, czy zwrócona uwaga była słuszna. Jeśli uznamy, że nie - powinniśmy o takich sytuacjach pamiętać jedynie opowiadając dowcip, a najlepiej całkiem o nich zapomnić. Szkoda nerwów. :)
W następnych notkach postaram się przytoczyć więcej takich zabawnych sytuacji, które mnie spotkały...